Taaak. Tym razem postanowi³em napisaæ, co s±dzê o zaufaniu. Wielu uwa¿a, ¿e ludziom nie nale¿y ufaæ. Albo nale¿y, ale nie do koñca. Sk±d to siê bierze? Zazwyczaj jest to podej¶cie wpajane jeszcze przez rodziców. Rodziców, którzy kiedy¶ siê na kim¶ zawiedli, mo¿e nie raz. I chc± uchroniæ dziecko przed podobnym losem w³a¶nie w ten sposób. Czasem brak zaufania wynika chyba tak¿e z przesz³o¶ci danej osoby. Kto¶ zostaje skrzywdzony, byæ mo¿e te¿ nie raz, i dochodzi do wniosku, ¿e nie zajdzie daleko, je¶li bêdzie polega³ na innych. ¯e zaufaæ mo¿na tylko sobie.
Ja jestem wdziêczny moim rodzicom, ¿e nie kazali mi ograniczaæ swego zaufania do ludzi. Nie pouczali mnie, jacy s± ludzie, jak mam i¶æ przez ¿ycie. Swego ¿ycia uczê siê sam. Nie ¿ebym nie chcia³, ale ja nawet czasem nie potrafiê pos³uchaæ rad "do¶wiadczonych". Dlaczego? Ot, tak ju¿ jest. Cz³owiek uczy siê na b³êdach. Kiedy¶ my¶la³em, ¿e to fajnie by by³o uczyæ siê na cudzych b³êdach. Teraz nie chcê, bo o ile siê da uczyæ obserwuj±c cudze ¿ycie, o tyle nauka na w³asnych b³êdach zawsze wniesie do naszego ¿ycia wiêcej... Tylko w tê naukê nie zw±tpimy.
I nigdy nie zastanawia³em siê, czy ja przypadkiem ludziom za bardzo nie ufam. Ale, co byæ mo¿e dziwne, po prostu nie mia³em powodów, aby ludziom nie ufaæ. Wierzê, ¿e je¶li komu¶ zaufamy, on to w pewnym stopniu doceni. Oczywi¶cie nie oznacza to bezgranicznej otwarto¶ci wzglêdem wszystkich ludzi na Ziemi czy te¿ nieistnienia sfery prywatno¶ci. Ale ¶mieszy mnie, je¶li kto¶ odpowiada na pytanie "jak leci?" s³owami "Dziêkujê, nie¼le" w momencie, gdy w ¿yciu co¶ mu siê wali, gdy od miesi±ca chodzi jak struty. Blokada a¿ taka, ¿e boi siê przyznaæ do tego, ¿e co¶ mu nie wychodzi, ¿e wcale nie jest ¶wietnie. Zamyka siê przed ¶wiatem...
W³a¶nie... Na ¶wiecie nie jeste¶my sami. Nasze ¿ycie jest uwarunkowane innymi lud¼mi. Bez nich nic nie mia³oby sensu, bez nich nawet mizantropia nie mia³aby racji bytu. Zamykaj±c siê przed innymi lud¼mi, odcinaj±c siê od nich, stajemy siê samotni. ¯yjemy we w³asnym wnêtrzu. Mamy tam swój ¶wiat, ale istnieje obawa, ¿e coraz bardziej bêdziemy siê oddalaæ od ¶wiata zewnêtrznego. Nie ufaj±c nikomu, odrzucamy pomocne d³onie, zag³ebiamy siê coraz bardziej. ¯yjemy wsród tylu innych ludzi, ale jednak sami. Staramy siê nie okazywaæ naszego bólu, i w koñcu tak¿e mo¿emy nie zauwa¿aæ czyjego¶... A od niezauwa¿ania czyjego¶ bólu ju¿ tylko krok do jego zadawania...
Mo¿e kto¶ nie uwierzy, ¿e nigdy siê na nikim nie zawiod³em. Bo i to nie by³aby prawda. Ale kilka przypadków z ¿ycia mojego i moich przyjació³ pozwoli³o mi stwierdziæ z przykro¶ci± jedno - nasze zaufanie zawiod³y w³a¶nie osoby, które same nie chc± nikomu ufaæ do koñca... Wydaje mi siê, ¿e je¶li kto¶ sam potrafi zaufaæ, potrafi tak¿e doceniæ zaufanie drugiego cz³owieka. Zdaje sobie sprawê, jak wiele siebie daje siê wraz z zaufaniem. Byæ mo¿e kto¶, kto nie ufa, zak³ada, ¿e jemu te¿ siê nie ufa. Nie chce lub nie potrafi zauwa¿yæ kawa³ka osoby, któr± otrzyma³. I zapewne nie wie, jak wiele ze sob± zabiera, gdy ju¿ to zaufanie zdepta...
A wiêc, dlaczego ufaæ ludziom? Dlaczego? Bo uwa¿am, ¿e bez tego nie mo¿na byæ czyim¶ przyjacielem, kogo¶ kochaæ... Wed³ug mnie zaufanie to czynnik niezbêdny w przyja¼ni i mi³o¶ci. Czy mo¿na nazwaæ kogo¶ swoim przyjacielem jednocze¶nie boj±c siê mu powierzyæ czego¶, na czym nam zale¿y, to znaczy okazaæ mu zaufanie? Ale czy przyjaciel nigdy nie zawodzi? I tak, i nie. Dla mnie przyjaciel to kto¶, kogo znam na tyle, ¿e dok³adnie wiem, kiedy co¶ dla mnie zrobi, a kiedy nie... Ale, co wa¿niejsze, nigdy nie zawiedzie w prawdziwej potrzebie. Bo gdy chodzi o drobiazgi... ka¿dy jest cz³owiekiem. Ale tak naprawdê wa¿ne jest postêpowanie w obliczu powa¿nych spraw...
A mi³o¶æ? Nie wyobra¿am sobie, jak mo¿na by³oby byæ szczê¶liwym z kim¶, nie ufaj±c mu do koñca. Nie ufaæ mu - znaczy zastanawiaæ siê, czy zawsze bêdzie ze mn±, kiedy mnie opu¶ci, co zrobiê, gdy mnie opu¶ci (no, chyba ¿e jest to w³a¶nie taki "chwilowy" zwi±zek i wiedz± o tym obie strony, i jest im z tym dobrze). Dla mnie szczê¶cie przys³oniête by³oby chmurami niepewno¶ci i strachu (chocia¿ pewien strach chyba zawsze jest obecny). Ju¿ nie by³oby tak naprawdê szczê¶ciem.
Moje przera¿enie budz± wnioski zastanawiania siê, jak to mo¿e czasem wygl±daæ od strony w³a¶nie takiej osoby, która podchodzi ca³kiem nieufnie. Ludziom nie ufa, nie wierzy... Czy wiêc automatycznie zak³ada, ¿e ten zwi±zek nie potrwa d³ugo? I czy decyduj±c siê na zakoñczenie go nie my¶li "prêdzej czy pó¼niej i tak by do tego dosz³o"? Przez to w niejaki sposób usprawiedliwiaj±c to, co siê dzieje? Nie wiem... Mo¿e nie chcê wiedzieæ... To znaczy chcê, ale siê bojê.
Ale niezale¿nie od tego, jacy s± inni ludzie, ja chcê byæ taki, jaki jestem. I do ludzi mam dwie pro¶by: b±d¼cie ze mn± zawsze szczerzy, i nie próbujcie mnie na si³ê zmieniæ. Je¶li mam byæ inny, to sam do tego dojdê. Chocia¿ wola³bym nie. I dlatego na razie jest, jak jest, i dlatego w³a¶nie czytacie to, co my¶lê... Chocia¿ to s± troszkê osobiste przemy¶lenia... Ale to chyba po prostu jeszcze jeden gest w stronê wiary w innych ludzi...
"Forever trusting who we are" - Metallica
PS. I jeszcze jedno - nie ufaj±c innym, pozostaje nam tylko zaufanie do siebie. Bezgraniczne? Ale my chyba nie bêdziemy potrafili powiedzieæ sobie samemu, ¿e postêpujemy ¼le, ¿e musimy siê zmieniæ. Nasz umys³ zawsze pozostanie subiektywny. Czy jakiemu¶ cz³owiekowi uda siê kiedykolwiek posi±¶æ sztukê obiektywnego spojrzenia na samego siebie? Do tego potrzebni s± inni ludzie. Ludzie, którym ufamy - bo inaczej ich zdanie nie bêdzie dla nas mia³o prawdziwego znaczenia. A bez tego zawsze bêdziemy postêpowaæ tylko wed³ug siebie, patrz±c tylko ze swego punktu widzenia... Co wed³ug mnie nie jest dobrym sposobem na ¿ycie...
Tadek Knapik
29, 31 maja 1997, Kraków